Czy spotkałeś się z sytuacją, że za granicą uruchomiłeś swój świetny, może nawet oksfordzki angielski, ale nie odniosłeś sukcesu komunikacyjnego?
O jaką sytuację właściwie chodzi? Chodzi o coś takiego, że jesteś na wczasach w jakimś kraju nieanglojęzycznym i przychodzi do rozmowy z obcokrajowcem. Obojętnie na jaki temat, Chcesz się czegoś dowiedzieć, może być to zadanie pytań o kierunki czy restaurację albo niezobowiązujący small talk w hotelowym barze. Ty uczysz się angielskiego od lat, jesteś na co najmniej dobrym, średniozaawansowanym poziomie i oczywiście w rozmowie uruchamiasz wszelkie środki językowe, fajne słowa i idealną wymowę. Robisz to po to, by jak najpłynniej porozumieć się w języku Szekspira i żeby mieć też satysfakcję z fajnego angielskiego – w końcu po to się uczyłeś.
I co zauważasz? Okazuje się, że nasz rozmówca nie do końca z nami “rezonuje”, w sumie to Ty coś mówisz, on nie do końca się do tego odnosi, momentami masz wrażenie że może nie po angielsku rozmawiacie? A co gorsza, do rozmowy dołącza Twój niech będzie kolega, brat, kuzyn czy ktokolwiek kto z Tobą jest. Nie ma on dobrego angielskiego, ale w prostych słowach, nawet nie całych zdaniach tylko pojedynczych zwrotach, dogaduje się z tym obcokrajowcem lepiej niż Ty! Okazuje się, że szybciej i sprawniej niż Ty “dogadał się”, zdobył informację, którą Ty próbowałeś załatwić swoim dobrym przecież angielskim. Jak to możliwe?
Często ludzie po takiej sytuacji tracą wiarę w swój angielski, a zupełnie niepotrzebnie, bo trzeba wziąć pod uwagę jedną rzecz: jeśli się jest w kraju nieanglojęzycznym, a rozmawia się po angielsku, to przecież może się zdarzyć, że jakaś osoba w tym kraju mówi po angielsku gorzej niż my? Ważne jest to dla Polaków w kontekście blokady językowej, bo my Polacy mamy tendencję do uważania, że jak rozmawiamy z kimś po angielsku, to ta druga osoba z innego kraju, na pewno mówi lepiej niż my! Nieważne jak dobry jest nasz angielski, jak mamy jakieś kłopoty ze zrozumieniem kogoś, albo co gorsza – ktoś nie rozumie naszego angielskiego, to oczywiście winny jest nasz angielski, a nie naszego rozmówcy! Bardzo często się zdarza, że w krajach nieanglojęzycznych osoby mówią naprawdę różnie, trochę ten angielski znają, ale może się okazać, że znają go znacznie gorzej niż my.
I wtedy dochodzi właśnie do takiej sytuacji, że obcokrajowiec znacznie lepiej zrozumie jakieś pojedyncze zwroty tego naszego kolegi czy brata, który zna tylko podstawowy angielski. Nie należy wpadać w kompleksy, bo “ten mój brat, co prawie angielskiego nie zna, dogadał się lepiej z tym Grekiem czy Turkiem niż ja”. Po prostu, jak ktoś zna podstawowy angielski, to jak będziemy do niego mówić biegłym, dobrym angielskim, to on nas po prostu nie zrozumie. Tak samo, jak nie zrozumiałby rodowitego Anglika.
Dlatego też zaczęłam wpis od tytułu dlaczego czasem dobry angielski utrudnia komunikację. Bo tak czasem się zdarza, że trafiając na ludzi znacznie gorzej znających od nas angielski, będzie nam się ciężej dogadać, niż osobie, która na zasadzie “kali jeść kali pić” dowie się użytecznej rzeczy czy porozmawia o smaku drinka czy pogodzie, czyli osiągnie cel komunikacyjny.